wtorek, 8 maja 2012

Prowansalski wojaż dobiegł końca…




Wypoczęci, pełni wspaniałych wrażeń i zapachu Prowansji, chcemy podzielić się krótką fotorelacją z naszej wyprawy. Plan zwiedzania zrealizowaliśmy w 99%, ale muszę przyznać, że było dość intensywnie i zbyt wiele ciekawych miejsc do zobaczenia.




Dzień 1: L'autoroute du soleil i Avignon
Z Paryża wyruszyliśmy o 4 rano i mieliśmy do przejechania prawie 700 km tzw. autostradą Słońca. Maxime spisał się bardzo dzielnie, bo przejechał całą trasę sam, podczas gdy ja sobie smacznie spałam. Naszym pierwszym przystankiem był Avignon i na miejsce dojechaliśmy około południa. Trochę zmęczeni ruszyliśmy na zwiedzanie. Pierwszym punktem był Pałac Papieski (Palais des Papes), w którym rezydowało 5 papieży aż do momentu powrotu do Rzymu.  Z miastem tym kojarzy się również most awinioński, z którym kojarzy się piosenka „ Tańczą panowie, Tańczą panie…” (Sur le pont d'Avignon, on y danse, on y danse...)

Dzień 2: Nîmes, Arles i Camargue
Nîmes to miasto, w którym zachowało się wiele budowli z czasów rzymskich, przede wszystkim piękny amfiteatr – wciąż służący organizacji imprez kulturalnych i „kwadratowy dom” (Maison Carée) na wzór świątyni Apollina. Akurat trafiliśmy na weekend, w którym odbywały się reprodukcje walk rzymskich i uczestniczyliśmy w ciekawej paradzie przez miasto. Co ciekawe dżins pochodzi właśnie z Nîmes (de Nîmes- denim).

Arles sławę swoją zawdzięcza związkom z van Gogh, który wiele swoich obrazów malował właśnie w tym mieście i tu odciął sobie ucho. Podobnie jak w Nîmes, i tutaj zachowało się sporo pamiątek po Rzymianach.

Jednak najlepszym punktem dnia był park naturalny Camargue, który stanowi obszar mokradeł, łąk, wydm i słonych bagien delty rzeki Rodanu. Jest to teren przemierzany przez stada dzikiego bydła, białych koni i ostoja ptactwa, wśród którego najsławniejsze to flamingi różowe. Na koniec wyprawy przyrodniczej warto zajrzeć do morskiego miasteczka Les-Maries-de-la-Mer. Tam na z dachu kościółka można cieszyć się widokiem morza i obserwować codzienne życie mieszkańców. 

Dzień 3: Aix-en-Provence i Marseille
Niestety Aix-en-Provence przyszło nam zwiedzać w deszczu. Mimo niesprzyjającej pogody zakochałam się w tym mieście. Piękne kolory kamienic, nastrojowe placyki, mnóstwo fontann, kawiarenek, to wszystko możemy znaleźć w tym mieście. Z pewnością będę chciała tutaj jeszcze wrócić. 


Drugim punktem dnia była Marsylia – pełna kontrastów i sprzeczności. Bogate miasto ze słynnymi zabytkami i wspaniałą architekturą, znane jest również z opinii, że jest brudne, pełne emigracji i szczurów. Obecnie miasto jest w rekonstrukcji i trwają prace mające nadać mu jeszcze większą rangę. Okolice Starego Portu bez wątpienia posiadają swoją magię. Statki, tawerny, bary. Życie tętni tu nawet nocą.

 Dzień 4: Cassis i les calanques
"Kto widział Paryż, a nie widział Cassis, ten nic nie widział" – oficjalna dewiza Cassis. Postanowiliśmy się o tym przekonać na własnej skórze. To urocza wioska rybacka pełna jest nadbrzeżnych kawiarenek, w których można odpocząć, obserwując rybaków i ulicznych artystów, oraz rozkoszując się owocami morza i miejscowym białym winem. Niedaleko portu znajdują się białe klify tworzące zatoczki z lazurową wodą tzw. les calanques. Cud natury…

Dzień 5: Bormes de Mimosas, Port Grimaud i Saint Tropez
Miasteczka Bormes de Mimosas raczej nie znajdziemy w przewodniku, ale każdy powinien odwiedzić to magiczne miejsce. Jest to miasteczko zawieszone na skalach, pełne kwiatów i wąskich uliczek. Dodatkowo trafiliśmy na targ z prowansalskimi łakociami.

Z Bormes udaliśmy się w strone Saint Tropez i po drodze wstąpiliśmy do Port Grimaud, który przypomina nowoczesną Wenecję. Właściciele domków tak po prostu parkują swoje jachty przed oknami…Rewelacja…

Do you, do you, do you Saint-Tropez…. Nucąc tą piosenkę dojechaliśmy w końcu do Saint Tropez - malutkie portowe miasteczko, które przyciąga tysiące turystów, snobów i znanych celebrytów. Miejsce to jest również ojczyzną najbardziej znanego na świecie francuskiego żandarma. Grany przez wybitnego aktora Luisa de Funesa, prowincjonalny policjant co rusz spotyka się z zupełnie absurdalnymi i prześmiesznymi sytuacjami. Film „Żandarm w Saint-Tropez” z 1964 roku tak się spodobał publiczności, że stał się początkiem serii, w której skład weszło aż 6 filmów. Nie można też pominąć ważnego dla całego miasta filmu „I Bóg stworzył kobietę”, który ze względu na swoja popularność i niezapomnianą rolę Brigitte Bardot szybko wszedł do kanonu filmów kultowych i przyczynił się do metamorfozy małej osady w znany na całym świecie ośrodek urlopowy. Warto tutaj zajrzeć i pooglądać luksusowe jachty i anuż widelec trafić na jakąś gwiazdę…

Dzień 6: Cannes i Grasse
Cannes zdobyło sławę dzięki odbywającemu się tu tutaj Międzynarodowemu Festiwalu Filmowego. Dzięki niemu Cannes ma w sobie to coś, czego nie mają inne miasta Riwiery - panuje tu atmosfera wielkiego świata, bogactwa, hazardu i nocnego życia. Dzisiaj trudno uwierzyć, że od czasów średniowiecza aż do początku XIX wieku Cannes było tylko małą rolniczą i rybacką osadą. W rzeczywistości Cannes nie ma zbyt wiele zabytków, zaś turyści przyjeżdżają tu przede wszystkim ze względu na magię festiwalu i elegancką promenadę – bulwar Croisette. Ta zacieniona piniami i palmami aleja spacerowa jest najmodniejszą promenadą na całej Riwierze. To właśnie tutaj w chodniku odbili, na wzór hollywodzki, swe dłonie sławni ludzie tego świata – wśród nich także Polacy, m.in. Andrzej Wajda i Roman Polański.

Grasse jest jednym z najbardziej znanych miast Prowansji. Słynie z najpiękniejszych zapachów, hodowle kwiatów są wizytówką miasta, podobnie, jak historyczne fabryki zajmująca się produkcją perfum: Fragonard, Moulinard czy Galimard. Miejsca te można zwiedzać bezpłatnie i podczas krótkiej wycieczki można dowiedzieć się wielu tajników dotyczących produkcji perfum.


Dzień 7: Nice i Monako
Przemierzanie stolicy Lazurowego Wybrzeża- Nice rozpoczynamy od zaułków Vieux Nice (stara Nicea). Duże wrażenie robią na nas kościoły i słynna Chapelle de la Miséricorde (Kaplica Miłosierdzia). Bardzo przyjemny okazał się również warzywno-owocowy-kwiatowy targ przy Cours Saleya, który kusił świeżymi produktami. Następnie wyruszamy w kierunku Promenade des Anglais, znanego bulwaru przy którym można popatrzeć na morze, pospacerować, czy tez pojeździć na rolkach czy rowerze. Bardzo ciekawie jest umiejscowione lotnisko w Nicei, którego pasy startowe znajdują się w morzu :)


Tego samego dnia, późnym popołudniem postanowiliśmy jeszcze się wybrać do Monako, które znajduje się w zasięgu 15 minut pociągiem od Nicei. To państwo-miasto, najmniejsze po Watykanie, nie zachwyciło mnie jakoś specjalnie. Widać było, że rozpoczęły się już przygotowania do formuły 1, a my postanowiliśmy zwiedzić bardzo znane oceanarium. Niestety na Monte Carlo nie starczyło już sił i wróciliśmy na kolację do Nicei. 


Dzień 8: Saint Paul de Vence, Gorges du Verdon i Moustiers Sainte Mairie
Niedaleko Nicei w górzystych okolicach znajduje się urokliwe miasteczko Saint Paul de Vence, do którego mieliśmy okazje również zajrzeć. Praktycznie miejsce to jest wypełnione galeriami sztuki i małymi kafejkami. Po krótkiej wizycie udaliśmy się w bardziej dzikie tereny, czyli Gorges du Verdon.

Gorges du Verdon to bardzo znany wąwóz, można powiedzieć że odpowiednik Wielkiego Kanionu. Droga przez niego jest bardzo kręta i często przyprawia o dreszcze, ale widoki naprawdę zapierają dech w piersiach. Przepływa przez niego rzeka Verdon, która przybiera niezwykły lazurowy kolor. Na końcu wąwozu znajduje się piękne jezioro Saint Croix, które świetnie nadaje się na odpoczynek po stresującej jeździe samochodem.

Warta polecenia jest znajdująca się obok wioska, która słynie z wyrobów ceramicznych i zawieszonej pomiędzy bliźniaczymi szczytami złotej gwiazdy.

Dzień 9: Luberon
Ostatni dzień przeznaczyliśmy na przejażdżkę po lawendowej krainie. Bardzo żałowaliśmy, że nie jest to jeszcze sezon na fioletowe kwiaty, ale Maxime obiecał mi, że wrócimy tutaj w lipcu. Na szlaku lawendy znajdują się nie tylko urocze miasteczka, takie jak Roussillion, Bonnieux, Gordes, ale również oliwne i winogronowe gaje. Ehhhh moglibyśmy się tutaj zatrzymać na dłużej…