wtorek, 26 lipca 2011

Kim jest Bobo?

Mieszkając w Paryżu, często można spotkać się z określeniem pewnej grupy ludzi jako Bobo (bourgeois-bohème), czyli innymi słowy burżuazyjnej bohemy. Co charakteryzuje Bobo? 
 
Mieszka w wielkim i nowoczesnym mieście
Wykształcony              
Młody            
Nowoczesny 
Ciekawy świata
Uważa się za osobę o bogatym wnętrzu, niedbającą o byt doczesny 

Ktoś taki nie może wieść przeciętnego życia. Swojej egzystencji musi nadać smak, szyk i styl. Dlatego podąża za modą. Najchętniej zamieszkuje eklektyczne kwatery w paryskich kamienicach z XIX wieku albo przekształcone z pomieszczeń poprzemysłowych (np. magazynów i fabryk) eleganckie, przestronne apartamenty nazywane loftami. We wnętrzach swojego małego, artystycznego królestwa w nowoczesny sposób prezentuje wdzięki gromadzonych od niechcenia zabytków. Niewyobrażalny estetyzm łączy się tu jednak z praktycznością, a zakupione na pchlim targu krzesła stają się doskonałym uzupełnieniem stołu z Ikei.

Również ekologia jest obecna w każdej dziedzinie życia Bobo. Organiczna żywność i naturalne tkaniny to znaki rozpoznawcze majętnej cyganerii Paryża. Z drugiej strony francuska bohema nie stroni od drogich gadżetów - iPhone, laptop i telefon komórkowy z dotykowym ekranem to podstawa codziennego zaopatrzenia Bobo. 

Niestety nie znalazłam z polskimi napisami, ale poniżej video z klipem piosenki Renaud o paryskich Bobos.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Plaża w Paryżu

Już dziesiąty rok z rzędu Paryżanie nie muszą wyjeżdżać na Lazurowe Wybrzeże, żeby zaznać słonecznej kąpieli na piaszczystej plaży ;). Władze francuskiej stolicy zafundowały bowiem mieszkańcom Paryża oraz turystom dwie miejskie plaże: jedną nad samą Sekwaną, a drugą w parku La Villette. Do stworzenia tegorocznej plaży wykorzystano prawie 6 tysięcy ton piasku !!! Na plażowiczów czeka nie tylko możliwość wylegiwania się na leżakach, ale również mnóstwo rozrywek, takich jak gra w bule, piłkarzyki, sporty wodne, kursy tańca, lekcje tai chi czy warsztaty dla dzieci. Plaża otwarta będzie do 21 sierpnia. Oby tylko słoneczko dopisało !












poniedziałek, 18 lipca 2011

Jak szukaliśmy mieszkania w Paryżu...

Po trzech miesiącach mieszkania w dzielnicy łacińskiej, tuż obok katedry Notre Dame przyszedł czas na zmianę miejsca. Nie dlatego żeby nam się nie podobało, wręcz odwrotnie… ale wynajem miesięczny znacznie przekraczał nasz budżet (tylko o jakieś 100%). Cena była wysoka z kilku powodów: mieszkanie przeznaczone na krótkookresowy wynajem, świeżo urządzone, w starej kamiennicy, świetnej lokalizacji oraz co bardzo ważne brak wygórowanych formalności przy wynajmie. Przed przyjazdem do Paryża nasłuchałam się od Maxima i naczytałam na różnych forach o trudnościach związanych z wynajmem w Paryżu, ale realia znacznie przekroczyły moje wyobrażenia. Sądziłam, że mając trzy miesiące i męża Francuza, który poświęci ten czas na szukanie mieszkania i pracy w zupełności wystarczy, ale trochę się przeliczyłam.

Bardzo trafnie realia szukania własnego kąta w stolicy Francji opisała Kasia w swoim artykule Wiadomosci24.pl. Pozwólcie, że przytoczę kawałek: „(….) Obok licznych paryskich zabytków i magicznych miejsc, jednym z najpopularniejszych widoków są bezdomni. Można ich spotkać wszędzie. Śpią na stacjach metra, na chodnikach lub w schowkach na śmietniki. Jeśli mają szczęście, zasypiają na klatkach schodowych lub w przedsionkach banków. Gdy centra handlowe zamykają swoje drzwi, układają się przed wejściem na śpiworach, kartonach i torbach. Są też tacy, którzy mieszkają na przedmieściach Paryża, przy autostradzie. W parkach i przy skrzyżowaniach budują sobie szałasy, bądź śpią po kilka osób w namiotach. Większość to obcokrajowcy, którzy mieli nadzieję, że we Francji czeka ich lepsze życie. Są wśród nich uchodźcy, którzy próbują przedostać się do Anglii, alkoholicy i ludzie, którym się po prostu w życiu nie powiodło. Myślałam, że główną przyczyną tej sytuacji są wysokie ceny wynajmu i bezrobocie. Jednak nie do końca. (…) Po takich powitalnych przejściach w Paryżu zrozumiałam, że aby być jednym z licznych francuskich bezdomnych, nie trzeba być biednym, wystarczy brak magicznej teczki”.

Co zawiera wymagana przy wynajmie magiczna teczka (tzw. dossier):
  • umowa o pracę: najlepiej stałą (tzw. CDI) i na pełen etat każdego z wynajmujących
  • trzy ostatnie dowody wypłaty: najlepiej, gdy wypłata (łącznie dla wszystkich wynajmujących) wynosi trzykrotną cenę wynajmu
  • kopia dowodów osobistych wynajmujących
  • pisemne zaświadczenie gwaranta (najlepiej z obywatelstwem francuskim) o tym, że wyraża zgodę być gwarantem dla wynajmujących
  • kopia dowodu osobistego gwaranta 
  • kopię umowy o pracę najlepiej stałą gwaranta 
  • trzy ostatnie dowody wypłaty gwaranta 
  • dowód rozliczenia podatkowego gwaranta

Pewnie ocieracie oczy ze zdumienia, ale to wszystko co wymieniłam powyżej jest naprawdę wymagane w Paryżu, jeśli nie mamy znajomości lub nie jesteśmy studentami. Oczywiście posiadanie 100% wypełnionej teczki jeszcze nie gwarantuje znalezienia mieszkania. Dlaczego? Dlatego, że zapotrzebowanie na mieszkania jest tak wielkie, że często właściciel urządza casting na lepszą teczkę. Co ładniejsze mieszkania rozchodzą się tutaj jak świeże bułeczki i może się zdarzyć, że dzwoniąc godzinę później po wypuszczeniu ogłoszenia, w słuchawce odezwie się automatyczna sekretarka mówiąc: "Z powodu liczby zgłoszeń oferta jest już nieaktualna".

Jeżeli chodzi o ceny wynajmu to trzeba średnio liczyć minimum 1000 Euro za mieszkanie do 40 metrów i to niestety nie z widokiem na wieżę Eiffla czy też katedrę Notre Dame. W tej cenie można zarówno znaleźć mieszkania przytulnie i gustownie urządzone, jak i zupełne dziury, które na koniec dnia pewnie i tak ktoś z braku laku wynajmie. Do ceny wynajmu trzeba zwykle doliczyć opłatę za pośrednictwo agencji w wysokości miesięcznego czynszu. Oczywiście można wynająć mieszkanie również bezpośrednio od właściciela, ale tutaj trzeba mieć również bardzo dużo czasu i szczęścia.

Nasze mieszkanie znalazł Maxime dzień przed końcem wynajmu poprzedniego miejsca. Nawet nie było czasu na to, żebym ja to mieszkanie zobaczyła. Trzeba było się szybko decydować. Oczywiście agencja stwierdziła, że zrobiła nam przysługę wynajmując nam mieszkanie (wrrrr a my im zrobiliśmy przysługę płacąc 1000€). Czemu? Nasza teczka niestety nie była taka wzorowa: ja jeszcze bez francuskiej umowy o pracę na czas nieokreślony, a Maxime z umową na czas określony. Mimo tego, że Maxime to Francuz, mimo tego, że mieliśmy super gwaranta zarabiającego kilka razy czynsz to dostaliśmy kilkanaście odmownych odpowiedzi. W pewnym momencie jako kolejny dokument gwarantujący naszą zdolność finansową, agencja zażyczyła sobie akt notarialny naszego mieszkania w Warszawie. Oczywiście się nie zgodziliśmy bo i po co im to i to jeszcze 50 stron druku po polsku. Teraz już siedząc na dość wygodnej kanapie i nie martwiąc się gdzie będziemy jutro spali, złość minęła. Ale jeszcze miesiąc temu ciężko było mi zrozumieć jak mając pieniądze na wynajem, można nie móc wynająć mieszkania. Mogłabym cały referat tutaj wyskrobać, ale już nie będę się dłużej żalić. W ten weekend w końcu po kilku wycieczkach do Ikei, zakupie kilku mebli, rozpakowaniu się z kartonów, nasze mieszkanko nabrało klimatu i zrobiło się bardziej nasze…I zaczęło mi się tutaj podobać :)

niedziela, 17 lipca 2011

Weekendowy wypad do Normandii

W ostatni weekend wybraliśmy się w piątkę do domu rodzinnego (choć raczej nazwałabym to rezydencją) jednego z naszych znajomych, położonego w Normandii, na wsi, niedaleko miasteczka Evreux oddalonego jakieś 100 km od Paryża. Po nerwach i trudach związanych z szukaniem mieszkania i przeprowadzką potrzebowaliśmy takiego odpoczynku, z dala od paryskiego zgiełku (chyba się starzejemy ;)).

W sobotę z rana wyruszyliśmy na rynek do Evreux, żeby kupić lokalne smakołyki i zaopatrzyć się w świeże owoce oraz produkty na obiad. Krowy, zielone pastwiska i jabłeczne sady są nieodłącznym elementem krajobrazu tego regionu. Dlatego też dla kuchni normandzkiej typowe są m.in. produkty mleczne: śmietana, przepyszne sery camembert,  ale także jabłeczniki oraz wino cidre. Całe popołudnie spędziliśmy na łażeniu po tym spokojnym miasteczku z przepiękną katedrą, a następnie zwiedzaniu oddalonych niedaleko starożytnych term. Wieczorkiem po smakowitej kolacji, udaliśmy się do baru z grami. Bardzo spodobał nam się ten koncept. Rezerwuje się miejsce, płaci 5€ i gra się dowoli w różne gry do 2 rano. Świetna sprawa i poza tym alternatywa dla zwykłych barów.

W niedzielę postanowiliśmy urządzić grilla, a po grillu, żeby spalić kalorie udaliśmy się na spacer do zamku Champ de Bataille z ogromniastymi ogrodami. Wypoczęci i napompowani wiejskim powietrzem, wróciliśmy do Paryża... Merci Bertrand !!!!

14 lipca 2011

14 lipca to Francuskie Święto Narodowe, upamiętniające rocznicę zdobycia Bastylii w 1789 roku – wydarzenia, które dało początek Wielkiej Rewolucji we Francji. Święto to cieszy się ogromną popularnością i jest hucznie obchodzone przez wszystkich Francuzów. W wielu miastach urządzane są parady wojskowe, fajerwerki, koncerty oraz bale (koniecznie odbywające się w remizach strażackich, tzw. bals des pompiers, czyli bale strażaków). Ponieważ w tym roku święto to przypadło w czwartek, to wielu Paryżan wyjechało z miasta na długi weekend. My jednak zostaliśmy w stolicy, żeby z tłumem turystów podziwiać defiladę wojskową oraz nocny show sztucznych ogni na Polach Marsowych.
Defilada wojskowa na Polach Elizejskich rozpoczęła się o 10:00 rano. Jednak już o godzinie 9:00 ciężko nam było znaleźć dobry punkt widokowy. Oficjalnie paradę otworzył przejazd Sarkoziego oraz  pokazy w wykonaniu słynnej elitarnej formacji akrobacji powietrznej. Szczególny zachwyt wzbudziła flaga Francji wypuszczona z kolorowego dymu. Potem Polami Elizejskimi od Łuku Tryumfalnego do Placu Concorde przemaszerowały formacje żołnierzy sił lądowych, morskich i zmotoryzowanych. Tegoroczna defilada uhonorowała szczególnie żołnierzy uczestniczących w operacjach poza granicami kraju, m.in. w Afganistanie i Wybrzeżu Kości Słoniowej, oraz odbywających służbę w terytoriach zamorskich kraju.

Późnym popołudniem na Polach Marsowych odbywał się również koncert antyrasistowski „Concert pour l’egalite” z udziałem m.in. Benabar, Yannick Noah, Idir, Soprano…ale my postanowiliśmy wybrać się tylko na finałową część, czyli pokaz fajerwerków przy Wieży Eiffla. Show miał rozpocząć się o 23:00 i podobnie jak rano, mimo, że byliśmy już o 21 ciężko było o dobrą miejscówkę. Okazało się, że piknikowanie i świętowanie rozpoczęło się tutaj już po południu, gdzie ludzie wraz z rodzinami i znajomymi wyczekiwali głównej atrakcji dnia. W końcu postanowiliśmy poszukać miejsca na moście Pont Bir-Hakeim, z którego mieliśmy bardzo dobry widok zarówno na wieżę jak i na Trocadero, skąd puszczane były  fajerwerki. Minusem było to, że ciężko było robić zdjęcia oraz że nie słychać było dobrze muzyki, która towarzyszyła pokazowi, a w tym roku były to piosenki z Broadwayu.  Ku naszemu zdziwieniu na czas pokazu zgasła również Wieża Eiffla, co było dość dziwnym obrazem. Warto również dodać, że 14 lipca to jedyny raz w roku kiedy w Paryżu można podziwiać fajerwerki.

Zresztą co tu dużo pisać obejrzyjcie sami => http://14juillet.paris.fr/