czwartek, 4 sierpnia 2011

Vive les vacances !!!


Szczyt urlopowy przypada we Francji na przełomie lipca i sierpnia. Można to zauważyć w pracy, na ulicach, w metrze i na witrynach wielu sklepów oraz knajp. Zaskoczyło mnie to, że wszyscy wyjeżdżają dosłownie w tym samym czasie i że właścicieli sklepów czy restauracji stać jest na zupełne zamknięcie biznesu na przynajmniej 2-3 tygodnie. Chyba wychodzą z założenia, że skoro ich klienci wyjeżdżają to i tak przychód będzie mniejszy, więc i oni w tym czasie mogą sobie i swoim pracownikom pozwolić na wypoczynek. A na ilość urlopu Francuzi nie mogą narzekać. We Francji obowiązuje 25 dni wolnego w ciągu roku oraz 35 godzinny czas pracy. Został on wprowadzony po to, żeby generować dodatkowe miejsca pracy oraz żeby dać pracownikom możliwość spędzania więcej czasu z rodziną oraz na konsumpcji. Założenie było takie, że gdy ludzie mają czas to więcej pieniędzy wydają na kawiarnie, restauracje, kina, teatry, wypady weekendowe, etc. W rzeczywistości to ostatnie się nie spełniło a dodatkowo w wielu firmach czas pracy wydłużany jest np. do 40 godzin, przez co pracownikom przysługuje tzw. R.T.T. (reduction du temps du travail). Godziny nadliczbowe są rekompensowane zwykle w formie dni wolnych od pracy i tak dodatkowo w zależności od firmy dochodzi do 25 dni R.T.T., czyli razem do 50 dni wolnego w ciągu roku przy 40 godzinnym wymiarze pracy. Marzenie !!! 
 
Z drugiej strony sierpniowa przerwa wakacyjna Francuzów może stać się również koszmarem dla tych, którzy akurat nie wypoczywają. Oprócz większego luzu w metrze, sierpień to zwykle remonty w mieście, zamknięta ulubiona piekarnia czy knajpa, skrócone godziny i tak krótko otwartych urzędów i banków, gnijące tematy w robocie, które czekają na powrót wszystkich zainteresowanych i ja przygotowująca budżet logistyki na 2012 dla centrali w Szwajcarii, która wcale nie wzięła pod uwagę okresu wakacyjnego...








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz